Lekarze myśleli, że dziewczyna choruje na grypę. Kilka godzin później 12-latka już nie żyła
W kalifornijskiej Visalii doszło do tragicznej w skutkach pomyłki lekarzy, którzy błędnie zdiagnozowali 12-letnią Alyssę. Kilka godzin po mylnej diagnozie, dziewczyna już nie żyła.
Alyssa Alcaraz skarżyła się na złe samopoczucie i wymioty. Ponieważ obecnie w Kalifornii panuje epidemia grypy, lekarze, do których udała się po pomoc myśleli, że podobnie jak tysiące innych osób, tak i organizm nastolatki został zaatakowany przez wirus.
Niestety diagnoza miała tragiczny skutek. Infekcja bakteryjna, którą odkryto dopiero po śmierci 12-latki bardzo szybko rozprzestrzeniła się w jej organizmie. Maria Alcaraz, siostra Alyssy wspomina: "pamiętam, jak wróciła ze szkoły do domu i zaczęła wymiotować. Pomyślałam, że prawdopodobnie zatruła się jedzeniem". Infekcja nie była jednak zatruciem pokarmowym.
Mama Alyssy twierdzi, że lekarze poinformowali, że jej córka cierpi na grypę. Jednak po kilku dniach pobytu w domu, stan Alyssy nagle się pogorszył, a rodzina z powrotem zabrała ją do przychodni. Wtedy dyżurujący lekarz zdał sobie sprawę, że poziom tlenu w organizmie młodej dziewczyny jest niebezpiecznie niski. Od razu podjął decyzję o przewiezieniu 12-latki do szpitala.
W ciągu zaledwie kilku godzin kolejne narządy przestawały pracować, a w tym czasie serce dziewczyny zatrzymało się aż 6 razy. W niedzielę o 14.50 Alyssa zmarła. W akcie zgonu wpisano, że bezpośrednią przyczyną śmierci nastolatki było zatrzymanie akcji serca oraz wstrząs septyczny wywołany zakażeniem krwi paciorkowcami.