Rozgotowana breja i sucha bułka. Tak w Krakowie jedzą dzieci chore na raka
O posiłkach podawanych w polskich szpitalach mówi się wiele. Niesmaczne, monotonne, przygotowywane z najtańszych produktów. Okazuje się, że nie jest to największy problem. Chore na raka dzieci, które przebywają w USD w Krakowie, otrzymują jedzenie niedostosowane do ich stanu zdrowia. Rodzice małych pacjentów publikują zdjęcia śniadań czy obiadów. Co na to szpital?
1. Jedzenie dla Madzi
Madzia Olszak urodziła się 1 czerwca 2013 roku. Była całkowicie zdrowa. Problemy zaczęły się niecałe trzy lata później, gdy rodzice wyczuli w jej boku coś twardego. Lekarze dość szybko zdiagnozowali neuroblastomę IV stopnia. Guz jamy brzusznej zajął węzły przykręgosłupowe, śródpiersie i szpik.
Wdrożono chemioterapię. Domem Madzi stał się szpital. Po kilku wlewach guz się zmniejszył. W końcu można go było wyciąć, ocalając nerkę. Dziewczynka przeszła też specjalistyczną terapię przeciwciałami.
Niedawno przebywała na oddziale Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Zdjęcia posiłków podawanych tam dziecku wywołały w sieci burzę. Opublikował je ojciec dziewczynki, Przemysław Olszak.
- Jakość i ilość jedzenia podawanego dzieciom chorym onkologicznie w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie pozostawia wiele do życzenia. Już lepiej karmią w więzieniu, niż na oddziale onkologii, gdzie przebywają mali pacjenci. Maluchy zmagające się z nowotworami często mają podwyższone próby wątrobowe. Nie mogą jeść wszystkiego. I co dostają? W drugi dzień świąt wielkanocnych na ich talerzach znalazł się mocno przysmażony schabowy z suchą kaszą. Większość jedzenia trafia z powrotem na talerzach do kuchni – mówi Przemysław Olszak, ojciec czterolatki.
Sprawdź również:
Młodzieżowy slang. Zobacz, co znaczy “izi pizi”, “bae” czy “lajla”
Opisuje tylko to, co widział i czego dotknął.
- Naprawdę niczego nie ubarwiam. Kiedyś 40 chorych onkologicznie dzieci po godz. 10 nie miało śniadania, bo ktoś nie przyszedł do pracy. Dodam, że wiele z nich do godz. 9 powinno przyjąć leki – wymienia Olszak.
Podobno obiady na tym oddziale są "znośne". Nie są to jednak posiłki kierowane do dzieci. Są też bardzo mało urozmaicone.
- Mam skalę porównawczą, to nie pierwszy szpital, w którym przebywa moja córka – dodaje mężczyzna.
Zdarzało się, że pan Olszak sam zanosił jedzenie na oddział onkologii.
- Gotowałem spaghetti i inne dania. Średnio 10-15 dzieci najadało się tym, co ja przygotowywałem. A robiłem tak bardzo często. Gdy przebywaliśmy z córką na oddziale, spaghetti mieliśmy przynajmniej raz w tygodniu, a może i częściej – wspomina.
2. Jaś je posiłki z hipermarketu naprzeciwko
Mężczyzna nie jest jedynym rodzicem, który skarży się na jedzenie na szpitalnym oddziale. Na temat jakości posiłków rozmawiałam też z Justyną Borkowską, matką Jasia. O chłopcu pisałam kilka miesięcy temu, gdy walczył o dostęp do przeciwciał. Udało się. Jaś jest ostatnim dzieckiem w Europie, które zakwalifikowało się do bezpłatnego leczenia. Właśnie teraz przebywa na oddziale w USD w Krakowie.
- Na jedzenie tutaj skarży się wiele osób. Jest bardzo monotonne, nie ma owoców dla dzieci. Na obiad podawane są warzywa, najczęściej to rozgotowana breja. Tutaj nawet brokuł traci swój kolor. Mięso natomiast jest zbyt twarde i ciężkostrawne. Rano widać, że kromki chleba są rozmrażane. Nie wiem, czy to jest ten sam, którego nie zjedliśmy wcześniej? - pyta Justyna Borkowska.
Jak dodaje kobieta, jedzenie na oddziale dla chorych onkologicznie dzieci nie jest dostosowane do ich potrzeb.
- Do chleba dodają zmielone pasty, które po prostu śmierdzą! Z synem byliśmy już w sześciu szpitalach, w tym w Grudziądzu i Bydgoszczy. Tutaj jest najgorzej. Dobrze, że naprzeciwko mamy hipermarket z obiadami na wagę. Większość rodziców tam chodzi, żeby dzieci nie umarły z głodu - mówi matka Jasia.
3. Posiłki są urozmaicone
O komentarz w sprawie jakości podawanych posiłków poprosiłam rzecznika prasowego USD. Do wiadomości dołączyłam wszystkie zdjęcia przesłane mi przez rodziców. Oto oficjalne oświadczenie:
"Uniwersytecki Szpital Dziecięcy posiada własną kuchnię, która w ostatnich latach przeszła gruntowną modernizację. Zainwestowano w nowoczesny sprzęt gastronomiczny oraz urządzenia utrzymujące odpowiednią temperaturę posiłków transportowanych na oddziały. Nowością jest również możliwość przyrządzanie posiłków metodą sous-vide" - czytamy.
- Szpital zatrudnia dietetyków, którzy ustalają rodzaj i kaloryczność diety każdego pacjenta, biorąc pod uwagę wiek dziecka, leczone schorzenie i przebieg choroby. Codziennie przygotowanych jest 15 diet w 4 różnych wariantach objętościowych. Szeroki wachlarz diet obejmuje wysokospecjalistyczne – np. dla pacjentów z mukowiscydozą oraz powszechnie znane np. wegetariańską. Kuchnia wydaje 5 posiłków dziennie. Niemowlęta otrzymują wszelkie mieszanki i diety lecznicze przygotowane na bazie wody uzdatnionej - dodaje Natalia Adamska-Golińska, rzecznik prasowy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
"Pełne śniadanie składa się z kilku elementów (w zależności od diety): zupy mlecznej, pieczywa, masła, wędliny/dżemu/twarożku i dodatku warzyw. Wiosną ubiegłego roku posiłki szpitalne zostały skontrolowane przez Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Krakowie. W wynikach kontroli czytamy, że 100 proc. posiłków uzyskało ocenę bardzo dobrą. Posiłki są urozmaicone. Nie stwierdzono powtarzających się zestawów'. Badania fizykochemiczne losowo wybranego obiadu wykazały prawidłową wartość kaloryczną" - czytamy w komunikacie szpitala.
Rzeczniczka podkreśla, że jedzenie przedstawione na zdjęciach jest tylko fragmentem całego posiłku.
Każdy wie, że dzieci potrafią być wybredne. Wszystkie grymaszą przy jedzeniu, nie tylko te zmagające się z ciężką chorobą nowotworową. Jak więc mają wracać do sił, gdy na zielonym, śniadaniowym talerzyku smętnie leży suchy chleb z cienkim plasterkiem nielubianej szynki, a na obiad podawany jest przysmażony kotlet, którego nie da się pogryźć?