Trwa ładowanie...

Cudowne dzieci. Urodziły się, gdy rodzice stracili już nadzieję

 Ewa Rycerz
10.12.2021 21:22
- Kamila jest naszym oczkiem w głowie - mówi Karolina.
- Kamila jest naszym oczkiem w głowie - mówi Karolina. (123RF)

- Był czas, że zamykałam się w domu z poczuciem winy, że jestem gorsza. Nic mi nie pomagało, ani ziołowe leki uspokajające, ani ramiona męża. On zresztą mnie drażnił. Szczególnie, gdy namawiał na kolejną próbę "starania się" o dziecko – opowiada Karolina, 34-latka spod Lublina. Dziś jest mamą dwuletniej Kamili, ale drogę, jaką przeszła do macierzyństwa, nazywa koszmarem.

spis treści

Piątkowy wieczór. Półtoraroczna Kamila biega po domu ze styropianową bombką w ręku. - Chcę choinkę, choinkę! - niecierpliwi się. Marcin, mąż Karoliny, właśnie zawiesza światełka na kupionym pod supermarketem świerku. - To LED, kupiłem takie specjalnie, żeby Kama się nie poparzyła, jeśli nieopatrznie dotknie – tłumaczy z uśmiechem. Karolina przygotowuje drugi komplet świecidełek. Idylla.

1. Złe dobrego początki

Nie zawsze tak było, choć Karolina i Marcin to niezwykle zgodna para. To samo zdanie na temat wychowania, żywienia, te same poglądy polityczne. Gdy się kłócą, natychmiast mają poczucie winy.

Zobacz film: "Rośnie liczba bezpłodnych par"

- Wypracowaliśmy to w sobie przez te 17 lat, odkąd jesteśmy razem – mówią zgodnie.

Ślub był kameralny. 2009 rok, mała restauracja w rodzinnym miasteczku. Oni zakochani, świata poza sobą nie widzieli. To była formalność. Byli razem 10 lat, znali się jak łyse konie. Papierek potrzebny im był do rozpoczęcia budowy domu.

Szybko pomyśleli o dziecku. I zaczęli się starać. Miesiąc, pół roku, dwa lata. Czas mijał, a efektów nie było.

- Najpierw zaczęłam myśleć, że to przez stres i silną presję z mojej strony. Trudno mi nawet opisać słowami, jak bardzo pragnęłam dziecka. W każdym zbliżeniu widziałam jedynie szansę na zapłodnienie – opowiada Karolina.

Każda wiadomość o tym, że koleżanki zachodzą w ciążę była ciosem. W głowie Karoliny rodziły się różne myśli, emocje brały górę i wybuchała płaczem nawet na myśl o tym, że jej koleżanka z roku ze studiów przytuli do piersi noworodka. A ona nie.

- Czułam się gorsza. Gdy Marcin wychodził z domu, a ja zostawałam w nim sama, cicho płakałam. Poczucie winy, że nie potrafię przyjąć tego dziecka, rosło z dnia na dzień, z roku na rok – wspomina Karolina.

Sytuacji nie poprawiały ani teściowa, ani mama Karoliny. Czasem dziewczynie wydawało się, że specjalnie pytały o wnuka, by jej dopiec, by powiedzieć między słowami, że coś z nią nie tak. I wtedy poszła do lekarza.

- Tamten zwariowany maraton, bo tak to pamiętam, zaczęłam od rodzinnego. Po nakreśleniu sprawy dostałam skierowanie do endokrynologa. Do poradni, na państwową wizytę, czekałam ponad pół roku. W międzyczasie zrobiłam dziesiątki badań ginekologicznych, zahaczyłam nawet o genetyka. A później endokrynolog powiedział mi, że z moimi hormonami wszystko jest w porządku – relacjonuje dziewczyna.

Jednak ta wiadomość jej nie uspokoiła. Przecież problem z zapłodnieniem musiał z czegoś wynikać. Dociekała. Każdy dotyk męża i zachęcanie do kolejnych starań ją drażnił. Do tego stopnia, że na poważnie rozważała rozwód. Ciążę odpuściła.

2. Szczęśliwe zakończenie

- A potem przyszedł październik 2014 roku i złe samopoczucie. Tamtą senność i wymioty pamiętam do dziś. Zwalałam je na karb zmęczenia w pracy. O kupnie testu ciążowego nawet nie pomyślałam. Do czasu, aż miesiączka zaczęła się spóźniać. Dwie kreski powaliły mnie z nóg – mówi Karolina ze łzami w oczach.

Dziewięć miesięcy ciąży były najpiękniejszym czasem w jej życiu. Kamilę urodziła w lipcu 2015 roku, naturalnie.

- Jest naszym największym szczęściem. Oczkiem w głowie – podsumowuje Marcin.

3. Psycholog: to nie cud, ale biologia

Według statystyk, nawet połowa polskich par ma problemy z zajściem w ciażę. Najlepszym wiekiem na urodzenie pierwszego dziecka, z punktu widzenia biologii, jest czas pomiędzy 20. a 23. rokiem życia. To właśnie te panie mają najmniej problemów z zapłodnieniem. W piśmie "Journal of Human Reproduction" naukowcy podają, że szanse na zajście w ciążę maleją powyżej 27. roku życia. Spadają wtedy do 40 proc. Kobiety po trzydziestce mają zaledwie 30 proc. szans.

Specjaliści dodają, że u około 80 proc. par dochodzi do poczęcia dopiero po sześciu miesiącach starań, a odsetek ciąż wynosi aż 90 proc. po 12 miesiącach prób.

Taki czas nie wpływa pozytywnie na psychikę ani kobiety, ani mężczyzny.

- Bezskuteczne staranie się o dziecko wywołuje cały zestaw emocji. Od początkowego zaniepokojenia, poddania w wątpliwość swojej wartości, przez smutek, frustrację i brak nadziei po obniżenie sprawności funkcjonowania na co dzień – mówi Tatiana Ostaszewska-Mosak, współzałożycielka Polskiego Stowarzyszenia Psychologów Niepłodności.

- Na Zachodzie mówi się wprost. Niepłodność to trauma. Długotrwałe starania o dziecko prowadzą do zaburzeń o dalekosiężnych skutkach. U nas – niestety – ten problem jest niedoceniany. Potocznie mówi się, że to stres ogranicza płodność. Tymczasem nie ma na to żadnych dowodów naukowych. Jeśli u kobiety lub mężczyzny nie występują problemy zdrowotne, stres nie może być czynnikiem blokującym płodność, ponieważ to nie on ją warunkuje - wyjaśnia ekspertka.

Te święta Bożego Narodzenia będą rodziny Karoliny wyjątkowe. Kobieta właśnie dowiedziała się, że drugi raz zostanie mamą.

- Nie staraliśmy się o dziecko. Ono samo do nas przyszło – mówi wzruszona.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze