Dziecko odłączono od aparatury podtrzymującej życie. Zdarzył się cud
Każdy przypadek medyczny jest inny i zdarza się, że osoby, którym lekarze nie dają większych szans na przeżycie, wracają do zdrowia. Tak było w przypadku pewnego chłopca, który tuż po porodzie musiał zostać podłączony do aparatury podtrzymującej życie.
1. Nagły spadek tętna
Historia tego noworodka może przywrócić wiarę w cuda. Trudno bowiem nazwać inaczej to, co spotkało pewnego maluszka urodzonego w 36. tygodniu ciąży.
Kiedy Karson Jax przyszedł na świat, nic nie zapowiadało komplikacji. W brzuchu mamy miał silny puls. Po porodzie jednak jego serce przestało bić. Gdy organ wznowił swoją pracę, tętno chłopca zaczęło spadać. Lekarze podjęli decyzję o podłączeniu go do aparatury podtrzymującej życie. Rozpoczęli też diagnostykę.
Po przeprowadzeniu szeregu badań specjaliści orzekli, że przyczyną problemów chłopca jest rzadkie schorzenie genetyczne, które doprowadziło do krwawienia w lewym płacie skroniowym. Rozpoznano u niego również nieketonową hiperglicynemię (NKH).
- Wszystko wskazuje na to, że chłopiec cierpiał na dwa bardzo rzadkie schorzenia, które nie są ze sobą powiązane - powiedziała babcia chłopca w rozmowie z "Good Inside".
2. Powrót do zdrowia
Rodzina chłopca oraz lekarze myśleli, że dziecku nie można pomóc. W końcu zdecydowali o odłączeniu go od aparatury. Wtedy zdarzył się cud: Karson zaczął sam oddychać, a jego poziom tlenu i tętno ustabilizowały się. Co więcej, maluch zaczął też samodzielnie kaszleć i przełykać ślinę.
Po kilku tygodniach stan chłopca był na tyle dobry i stabilny, że mógł wrócić do domu. Poziom glicyny w tkankach i płynach ustrojowych jego organizmu, który powodował problemy, spadł.
"Chociaż nie byliśmy gotowi pożegnać się z Karsonem, pogodziliśmy się z nieuniknionym. Dano nam 10 minut przed odłączeniem go od respiratora i powiedziano, że nie będzie oddychał samodzielnie i że w ciągu tych 10 minut jego serce się zatrzyma. (...) Bóg i Karson mieli inne plany! Natychmiast zaczął oddychać samodzielnie po odłączeniu respiratora, tętno i tlen ustabilizowały się i oto jesteśmy pięć godzin później z tym cudownym dzieckiem, o którym mówiono nam, że nigdy nie będzie oddychać, połykać, mieć odruchu wymiotnego, a nawet żyć. Oddycha bez pomocy. Krztusi się (wykasłuje wydzielinę z respiratora). Połyka. Żyje" - napisała mama chłopca na Facebooku.
Wygląda na to, że Karson, chociaż lekarze nie dawali mu większych szans na przeżycie, zaskoczył wszystkich. Chłopiec jest silnym dzieckiem, chociaż czeka go jeszcze długa droga, by powrócił do pełnego zdrowia. Trzeba jednak przyznać, że takie historie przywracają wiarę w cuda na szpitalnych oddziałach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl