Trwa ładowanie...

Kolejna oszustka w sieci. Udawała raka, by otrzymać pieniądze

 Magdalena Bury
Magdalena Bury 30.11.2018 16:19
Kolejna oszustka w sieci. Udawała raka, by otrzymać pieniądze
Kolejna oszustka w sieci. Udawała raka, by otrzymać pieniądze

O fałszywej zbiórce pieniędzy poinformowała w czwartek Drużyna Szpiku. 29-letnia kobieta posługiwała się sfałszowaną dokumentacją medyczną i wymyślonym życiorysem. Wmawiała wszystkim, że ma glejaka. Pomagałeś kiedyś Aleks Joannie lub Joannie Dawidowicz? Taka osoba nie istnieje. To kolejne wyłudzenie.

1. "Chorowała" na glejaka

W mediach pojawiła się właśnie informacja o kolejnym wyłudzeniu. Drużyna Szpiku, Fundacja Chustka i Fundacja Onkologiczna DUM SPIRO-SPERO opublikowały post, w którym informują o oszustwie. Jak do tego doszło?

- Aleks Joanna do Drużyny Szpiku zgłosiła się w listopadzie 2015 roku. To była początkowo znajomość internetowa, z czasem zaczęliśmy się spotykać. Ona spała w domu jednej z wolontariuszek. Przygotowali dla niej wymarzone urodziny. Miały być jej ostatnimi... - mówi Dorota Raczkiewicz z Drużyny Szpiku.

Dziewczyna na początku w Drużynie Szpiku działała jako wolontariuszka. Z czasem zaczęła opowiadać wszystkim, że jest chora. Przychodziła do szpitala, czekała na korytarzach, skąd wysyłała zdjęcia na swój profil na Facebooku.

Zobacz film: "Tak w Krakowie jedzą dzieci chore na raka"

Jak dodaje Dorota Raczkiewicz, Aleks Joanna była bardzo wiarygodna. - Podczas sesji zdjęciowej pomagaliśmy się jej przebrać. Miała specjalistyczne plastry, które podaje się po wkłuciach. Widzieliśmy też w jej ciele rurki od żywienia pozajelitowego. Ona wiedziała co robi. Oszukała dzięki temu setki ludzi - mówi Raczkiewicz.

Od Drużyny Szpiku oszustka otrzymała laptop, kule, okulary korekcyjne i perukę. To koszt ok. 12 tys. złotych. Ale tu nie chodzi o pieniądze. - Dziewczyna chodziła do chorych dzieci, spotykała się z ich rodzicami. Zaufali jej. Teraz pod naszym oświadczeniem czytamy wpisy tych zranionych osób. Jedna z matek cierpiącej na glejaka dziewczynki zapytała nawet: "Jak ona mogła mnie tak oszukać?". Po raz kolejny zostało nadszarpnięte zaufanie - dodaje kobieta.

Następnie Aleks Joanna odezwała się do Fundacji Chustka.

- W listopadzie 2016 roku napisała do nas Beata Jamroga. Podała się za przyjaciółkę Joanny Dawidowicz - kobiety, która cierpi na glejaka. Mówiła, że jest fantastyczną dziewczyną zmagającą się z potężnym bólem głowy. Chcieliśmy pomóc. Poprosiliśmy, żeby chora odezwała się do nas osobiście – mówi Agnieszka Olejnik z Fundacji Chustka.

Zobacz też:

Dziecko płacze i krzyczy. Wielu rodziców nie wie, jak reagować

Jak dodaje, od razu poprosiła Aleks Joannę o dokumentację medyczną. Chora wycofała się.

- A mi zapaliło się czerwone światło. Sama z nią korespondowałam. Wiem, że osoby z glejakiem mają zaburzenia świadomości. Czasami trudno się z nimi porozumieć. Poprosiłam więc naszych psychoonkologów o pomoc – dodaje Olejnik.

2. Gwiazdy jej zaufały

Na zdjęciach w mediach społecznościowych widzimy ją w koszulkach z napisem Drużyny Szpiku. Ma też perukę. Nic dziwnego, że oszukała tyle osób, w tym gwiazdy, m.in. Kasię Bujakiewicz. Aktorka wrzuciła do sieci nawet kartkę z apelem "Kochamy Cię Alex".

- Zainteresowałam się nią, ponieważ od początku coś mi nie grało. Zapytałam wielu znajomych pracujących w fundacjach, czy ją znają. Koleżanka powiedziała mi, że Aleks jest jej sąsiadką i naprawdę jest chora. Prawie uwierzyłam – dodaje Agnieszka Olejnik.

Obserwowanie Aleks Joanny trwało kilka miesięcy. Fundacje nie mogły jednak nic zrobić. Trwało policyjne dochodzenie. Dopiero, gdy Centrum Onkologii w Poznaniu wystosowało oświadczenie, że taka osoba się nie leczy, służby mogły ją aresztować.

- To Magdalena Kręczkowska (z Fundacji Onkologicznej DUM SPIRO-SPERO - przyp. red.) poprosiła Aleks o przesłanie zaświadczenia lekarskiego. Dziewczyna znała się na programie do obróbki zdjęć. Podrobiony dokument był wykonany perfekcyjnie, z wyjątkiem jednego elementu. Laik by tego nie zauważył – dodaje Agnieszka Olejnik.

Przeczytaj również:

Lekarz apeluje: nigdy nie smaruj oparzenia smalcem, masłem ani białkiem jajka

3. Była wiarygodna

29-letnia kobieta wyłudziła ok. 20 tys. złotych. - Od Drużyny Szpiku otrzymała także "mówik", czyli sprzęt dla ludzi po tracheotomii. Mówiła, że ma problemy z mówieniem, nosiła plastry w tych miejscach – opowiada Olejnik.

Osoba przedstawiająca się za Joannę Dawidowicz lub Aleks Joannę oszukała i wykorzystała emocjonalnie wiele osób. Jest mieszkanką powiatu wągrowieckiego. Jak podają Dorota Raczkiewicz z Fundacji Anny Wierskiej Dar Szpiku, Agnieszka Olejnik z Fundacji Chustka oraz Magdalena Kręczkowska z Fundacji Onkologicznej DUM SPIRO-SPERO:

"Szpitale, w których rzekomo "leczyła się podopieczna" zaprzeczyły, aby osoba ta była kiedykolwiek ich pacjentką. Lekarze z ww. placówek (których "podpisy" widniały na sfałszowanej dokumentacji) zeznali to na policji, która obecnie prowadzi sprawę".

Nie wszystkie guzki w piersiach to nowotwór
Nie wszystkie guzki w piersiach to nowotwór [7 zdjęć]

Najczęstszym typem guzków w piersiach są gruczolakowłókniaki. Powstają u młodych kobiet, np. w okresie

zobacz galerię

Sprawą oszustwa, wyłudzania pieniędzy oraz fałszowania dokumentacji medycznej zajmuje się już Komenda Miejsca Policji w Poznaniu. Kobietę zatrzymano w areszcie. Po zapłaceniu kaucji, wyszła jednak na wolność. Wiemy, że to nie pierwsza sprawa Aleks Joanny dotycząca wyłudzenia.

Osoba podająca się za Joannę Dawidowicz prowadzi tego typu działalność od 2009 roku. Nie tylko oszukała wcześniej wymienione fundacje, ale także i wiele osób prywatnych. Każdy poszkodowany może teraz dochodzić swoich praw na policji.

Aleks Joanna uwielbiała babskie spotkania. W ubiegłym miesiącu, jeszcze przed zatrzymaniem, na pikniku organizowanym przez Drużynę Szpiku otrzymała specjalne wyróżnienie. Nie bała się oszukiwać. Na imprezie było 300 osób.

4. Zbieraliśmy na Antosia

Niedawno zdemaskowaniem autora zbiórki pieniędzy dla Antosia Rudzkiego żyła cała Polska. Historię 2,5-letniego chłopca chorego na siatkówczaka obuocznego udostępniały gwiazdy i politycy. Wszystko okazało się oszustwem.

Początkowo mówiono nawet, że takiego dziecka nie ma. Antoś Rudzki jednak żyje. I nigdy nie był chory.

Po całej akcji, fundacje i stowarzyszenia zaczęły obawiać się negatywnych skutków działań oszusta. Osoby, które do tej pory chętnie przyłączały się do zbiórek na chore dzieci, teraz mają wątpliwości. Boją się, że po raz kolejni zostaną oszukani.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze