Tata uczesał córeczkę inaczej niż zwykle. Dzięki temu odkryto chorobę
Sześcioletnia córka dr n. med. Agnieszki Myszkowskiej-Torz, pediatry z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, wróciła kiedyś do domu z zajęć na basenie z rumieniem dookoła oka. Coś, co początkowo uznano za uczulenie, okazało się jednak groźną chorobą.
1. Testy z krwi to potwierdziły
Pediatra, do której przed laty zaprowadziła córkę dr n. med. Agnieszka Myszkowska-Torz, uznała, że rumień dookoła oka to jedynie uczulenie na okulary do pływania. Mama nie była jednak przekonana do tej diagnozy, ponieważ rumień pojawił się tylko w okolicy jednego oka. Udała się więc ze zdjęciem zmiany u córki do specjalistki od chorób zakaźnych i pediatry dr hab. n. med. Katarzyny Mazur-Melewskiej.
- Dzięki zdjęciom mogłam pokazać, że rumień u córki się przemieszczał - od brwi aż do linii włosów. Nie było wątpliwości, że to borelioza. Testy z krwi to potwierdziły. Moja córka przez tydzień brała udział w półkoloniach artystycznych, spędzała czas na trawie, wśród drzew. Najprawdopodobniej wówczas doszło do ukłucia przez kleszcza, a ja tego nie zauważyłam - opowiada dr Myszkowska-Torz w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Ekspertka, która w ramach doktoratu analizowała zachorowania na boreliozę u dzieci leczonych w ciągu 10 lat w Szpitalu Klinicznym im. Karola Jonschera w Poznaniu, przywołuje jeszcze historię jednej ze swoich pacjentek, którą dla potrzeby rozmowy nazwała Lilką.
- Od maleńkości ma bardzo gęste włosy. Zazwyczaj była czesana w kok na czubku głowy, ale gdy miała trzy lata przyszła na szczepienie z tatą, a on uczesał ją - wyjątkowo - z przedziałkiem na środku. Podczas badania spojrzałam na czubek jej głowy i zobaczyłam coś dziwnego. Rozplątałam włosy i znalazłam czerwoną smugę - opowiada.
- Rumień nie miał formy typowego zamkniętego kręgu, ale podejrzewając boreliozę zleciłam wykonanie testu ELISA, od którego zaczyna się diagnostykę w kierunku boreliozy. Wynik testy był pozytywny. Kolejne badanie - test Western Blot - potwierdziło boreliozę. Zaleciłam Lilce antybiotyki - dodaje.
Kleszcze 🕷️ - temat wiecznie żywy.
— Wojciech Szczeklik (@wszczeklik) May 4, 2024
Fakty vs mity:
- Kleszcze mogą przenosić wiele chorób ale najczęściej jest to borelioza (wywoływana przez bakterię Borrelia burgdorferi)
- Niestety, obecnie nie dysponujemy szczepionką przeciwko boreliozie
- Kleszcza usuwamy pociągając do góry… pic.twitter.com/3nYGXX8Y93
2. Uwaga na pnie drzew
Gdzie jesteśmy najbardziej narażeni na kleszcze? Dr inż. Anna Wierzbicka, biolożka, zoolożka z Katedry Łowiectwa i Ochrony Lasu Wydziału Leśnego Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, opowiedziała o eksperymencie, który przeprowadziła niegdyś ze studentami i współodkrywcą boreliozy Robertem Lane, który odwiedził wówczas Uniwersytet w Poznaniu.
- Ubrane na biało osoby chodziły po lesie, opierały się o drzewa, udawały, że zbierają grzyby itd., a my sprawdzaliśmy, jakie zachowania najbardziej sprzyjają atakom kleszczy. Okazało się, że, gdy biegniemy, kleszcze spadają. Gdy idziemy wydeptaną ścieżką, ryzyko też jest małe - mówi.
- Największe ryzyko wiąże się ze zbieraniem grzybów czy jagód, gdy chodzimy po trawie. W eksperymencie przeprowadzonym w Kalifornii największe ryzyko ataku kleszcza wiązało się z siedzeniem na pniu drzewa. W Kalifornii kleszcze dobrze czuły się tam, gdzie było wilgotniej, czyli na rozkładającym się drewnie - dodaje.
3. Chłopcy szczególnie narażeni
Przypomnijmy, że lekarze pediatrzy z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu (UMP) i naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu (UPP) zbadali zachorowania na boreliozę u dzieci z Wielkopolski.
- Liczba dzieci chorych na boreliozę była pozytywnie skorelowana ze wszystkimi badanymi czynnikami. To znaczy im więcej lasów liściastych w danym powiecie, tym więcej zachorowań na boreliozę. Im więcej dużych zwierząt, tym częściej dzieci chorują na boreliozę. I w końcu im więcej ludzi mieszka w mieście w danym powiecie, tym więcej dzieci choruje - wyjaśniła dr inż. Anna Wierzbicka z UPP.
Jak dodała, "im las bardziej bogaty w gatunki drzew i roślin runa", tym więcej kleszczy, a tym samym większe ryzyko zarażenia boreliozą, a na zachorowanie bardziej narażeni są chłopcy, co może wynikać z ich większej aktywności na świeżym powietrzu i zachowań kulturowych, jak wyjaśniono w badaniu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl