Trwa ładowanie...

Szczepienia są złe, czyli spotkanie z prof. Marią Majewską

 Ewa Rycerz
Ewa Rycerz 04.12.2018 11:01
Szczepienia są złe, czyli spotkanie z prof. Marią Majewską
Szczepienia są złe, czyli spotkanie z prof. Marią Majewską (123RF)

- Jeśli chcemy, żeby nasze dzieci były zdrowe, musimy walczyć o zniesienie obowiązku szczepień w Polsce, bo to prawdziwy terror – mówiła na spotkaniu z rodzicami prof. Maria Dorota Majewska. Szczepionki mają ogłupiać społeczeństwo i truć dzieci. Dlaczego rodzice wierzą w takie teorie?

Informację o spotkaniu z prof. Marią Dorotą Majewską znalazłam przez przypadek. Dzieliły się nią matki na Facebooku. Pomyślałam sobie wtedy, że zajrzę na wykład, posłucham. Do tej pory nie wiem, czy dobrze zrobiłam, choć od spotkania organizowanego przez Katedrę Teorii Kultury i Sztuki na Wydziale Filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz Stowarzyszenie Inicjatyw Naukowych KUL minął dzień. Ale po kolei.

Na aulę weszłam nieco spóźniona. Szybki rzut oka po obecnych na sali słuchaczach pozwolił mi stwierdzić, że teorie głoszone przez prof. Majewską cieszą się w Lublinie sporym zainteresowaniem. Byli tam i naukowcy z KUL-u, i rodzice z dziećmi, i zaciekawieni szczepieniami studenci, dziadkowie, ciotki.

Pierwszą rzeczą, jaką usłyszałam i wzbudziła moje zdziwienie była liczba szczepionek, które zgodnie z kalendarzem szczepień przyjmuje w Polsce dziecko do drugiego roku życia. Majewska nie mówiła o dawkach, nie wyróżniała szczepień obowiązkowych i tych zalecanych. Stwierdziła, że każde dziecko do 2. r.ż dostaje ich 51.

Zobacz film: "Ruch antyszczepionkowy w natarciu"

Przeczytaj także:

Policzyłam: gruźlica, żółtaczka, MMR, DTP, HIB, polio, pneumokoki. Dzieci w Polsce otrzymują 7 szczepionek, choć – oczywiście – w różnych dawkach. Np. przeciw WZB B stosuje się 3 dawki, a przeciw gruźlicy – 1. W takim przeliczeniu dziecko otrzymuje ok. 30 dawek. Po tym szybkim rachunku zaczęłam nabierać podejrzeń, co do wiarygodności tez stawianych przez prof. Majewską.

Później było tylko gorzej. Majewska najpierw sugerowała, a następnie twierdziła, że wzrost liczby szczepień ściśle powiązany jest ze spadkiem poziomu inteligencji u ludzi. Przedstawiła to w formie dwóch slajdów na prezentacji. - Dzieci obdarzone genami wyższej inteligencji są wrażliwsze na toksyny i silniej narażone na rozwój autyzmu poszczepiennego, niż dzieci nie posiadające takich genów – mówiła Majewska. Niestety, nie przedstawiła konkretnych badań na ten temat. Zasugerowała jednak, że toksyny wtłaczają do ludzkich organizmów szczepionki. W efekcie to one ogłupiają ludzi. - Szczepionki są odpowiedzialne za brak inteligencji u ludzi – takie słowa słyszałam wczoraj wielokrotnie.

Na spotkanie z prof. Marią Dorotą Majewską przyszła w Lublinie ponad 100 rodziców
Na spotkanie z prof. Marią Dorotą Majewską przyszła w Lublinie ponad 100 rodziców (wp.pl)

Dalej były kwestie kontrowersyjne. Autyzm a szczepienia, obecność metali ciężkich w organizmie, toksyny obecne w szczepionkach, metody hodowania wirusów i – przede wszystkim – zmuszenie rządu do wycofania się z obowiązku szczepień. - Musimy stworzyć solidarną grupę stojącą za wolnością szczepień – apelowała prof. Majewska.

Przez całe spotkanie nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że osoby obecne na sali wpatrzone są w Majewską jak w guru. Z jednej strony rozumiem tych rodziców, sama jestem matką. Dobrze wiem, że każdy z nas chce dla swojego dziecka tego, co najlepsze. A najlepsze jest zdrowie. Kiedy więc u malca specjaliści diagnozują autyzm – naturalną drogą jest poszukiwanie przyczyn. Za wszelką cenę i wszędzie.

Ale, drodzy rodzice, nie idźcie drogą pseudonauki. Nie opierajcie się na danych statystycznych lub sondażowych. A takie właśnie badania przeprowadziła prof. Majewska, porównując zdrowie dzieci szczepionych i nieszczepionych.

"Przeprowadzono wywiady sondażowe z 415 matkami dotyczące 261 (39 proc.) dzieci nieszczepionych i 409 szczepionych. Szczepione dzieci rzadziej niż nieszczepone były diagnozowane z krztuścem i ospą wietrzną, ale znacznie częściej z:

  • zapaleniem płuc,
  • zapaleniem ucha środkowego,
  • alergiami,
  • autyzmem i innymi chorobami neurozwojowymi,
  • ADHD,
  • upośledzeniem umysłowym."

I znowu zadam kilka pytań. Jaki jest dowód na to, że te choroby wywołane były tylko i wyłącznie przez szczepienia? Dlaczego nie podano procentowego udziału dzieci szczepionych? Co to znaczy "znacznie rzadziej"? I czy w czasie badań brano pod uwagę np. czynniki genetyczne lub środowiskowe? Niestety, nie uzyskałam w czasie wykładu odpowiedzi na te pytania.

Zdziwiło mnie również traktowanie prowadzącej wykład. Były owacje na stojąco, kwiaty i pudełko, do którego można było wrzucać datki.

1. Pseudonauka?

Jak się okazuje, moje wątpliwości dotyczące szczepionek nie są nieuzasadnione. Dr Marcin Napiórkowski, semiotyk kultury, zajmujący się m.in. wyjaśnianiem czym się różni się nauka od pseudonauki podkreśla, że takie "rzucanie" danymi wcale nie ma na celu przekazania wiedzy.

Przeczytaj także:

- Chodzi o to, by odwołać się do emocji i zbudować idealistyczny obraz natury. Jeśli jednak przyjrzymy się umieralności noworodków, okaże się, że w czasach przed szczepieniami umierało znacznie więcej dzieci niż teraz. Z różnych wzgędów – mówi dr Napiórkowski.

Jak zatem odróżnić naukę od pseudonauki? Przede wszystkim sprawdzajmy kto do nas mówi i po co. Jakie ma argumenty i czy one są oparte na twardych dowodach naukowych? Plusem będzie jeśli będą poparte studiami przypadku czy statystykami, minusem – jeśli na jednostkowych historiach i wybiórczych danych.

- Charakterystyczne dla pseudonauki jest też to, że posługuje się ona podobnymi teoriami. Jeśli bliżej się im przyjrzymy, da się zauważyć, że są to teorie spiskowe bez relacji przyczynowo-skutkowej – precyzuje dr Napiórkowski.

2. Naukowiec na cenzurowanym

Podczas spotkania prof. Majewska kilkukrotnie powoływała się na autorytet Instytutu, w którym prowadziła badania. Mowa o Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Problem w tym, że instytucja jednoznacznie odżegnuje się od tez stawianych przez nerurobiolożkę. W listopadzie 2016 roku po licznych publikacjach prof. Majewskiej i jej wypowiedziach do mediów, władze Instytutu Psychiatrii i Neurologii wydały oficjalne oświadczenie.

"(...) Pani profesor Maria Dorota Majewska nie jest aktualnie pracownikiem, współpracownikiem, zleceniobiorcą, podwykonawcą Instytutu, ani nie jest też w żaden inny sposób z nim powiązana. Prof. Maria Dorota Majewska nigdy nie była zatrudniona w Instytucie Psychiatrii. W latach 2006-2009 jedynie wykonywała zadania zlecone w ramach jednego projektu badawczego finansowanego ze środków stypendium w ramach funduszu Marii Curie VI-PR.

Wypowiedzi (...) dotyczące szczepień są jedynie jej prywatnymi poglądami. (...) Wszelkie posługiwanie się (...) określeniami wskazującymi na jej powiązanie z Instytutem są nieuprawnione i pozbawione podstaw faktycznych" - czytamy w stanowisku IPiP.

Jeszcze raz więc powiem. Drodzy rodzice, dokładnie sprawdzajcie wszystko, co słyszycie, co do was mówią. Nawet, jeśli nie ufacie szczepionkom, to weryfikujcie każdą informację, ale róbcie to w oparciu o fakty, a nie emocje. Opieranie przekonania, że "szczepionki są śmiertelnie niebezpieczne" na niepotwierdzonych naukowo tezach czy sondażu, podważając twarde dowody, jest po prostu ryzykowne.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze