Szokujące historie położnej. To dzieje się na porodówce w święta
Święta Bożego Narodzenia to czas wyciszenia i spokoju, jednak nie w kwestiach zdrowotnych. W tym czasie medycy pracują na pełnych obrotach, a tyczy się to również oddziałów położniczych. Jak wyglądają święta na porodówce? Położna z bydgoskiego szpitala opowiedziała nam kilka ciekawych historii.
1. Wigilia na porodówce
Choinka, lampki, świąteczne ozdoby i… absurdalne pomysły rodzin ciężarnych pacjentek. Właśnie z tym muszą mierzyć się medycy podczas świąt Bożego Narodzenia. O najdziwniejszych sytuacjach opowiedziała nam pani Basia, położna z kilkunastoletnim stażem, która na co dzień pracuje w jednym z bydgoskich szpitali. Jak przyznaje, okres świąteczny zawsze obfituje w historie, których nie da się zapomnieć przez długie lata.
- Przed pandemią miałam pacjentkę, do której przyszło osiem osób i musieli wchodzić na zmiany z 12. potrawami, których ona nie mogła jeść, bo poród za pasem. Dziewczyna miała trzy centymetry rozwarcia, a mama wciskała w nią pierożki wigilijne - mówi położna. - W końcu przyszła i poprosiła, żeby ich wygonić, bo sama nic im nie chciała mówić, a pot zaczynał spływać jej po tyłku - dodaje.
Chcąc zapewnić komfort przyszłej mamie, udało się ją zabrać na ostatnie badanie i do sali porodowej. Mimo to jej najbliżsi: mąż, mama i ojciec zostali na oddziale, nie dali się wyprosić.
- Czekali na korytarzu kolejne 11 godzin, żeby zobaczyć wnuczkę. Na nasze prośby, żeby przyjechali rano, odpowiadali, że to na pewno już za chwilę i nikt nie będzie im mówił - wspomina.
2. Niezapowiedziani goście na porodówce
Przez ograniczenia, które zostały wprowadzone podczas pandemii, trudno o odwiedziny całej rodziny na porodówce. Jednak jak się okazuje, niektórym nie przeszkadza wizja zagrożenia wirusami, bakteriami i pasożytami.
- W tamte święta partner jednej pani przemycił na oddział położniczy prezent: chomika. Nie wiem, co mu strzeliło do łba, ale do szpitala w pudełku przyniósł zwierzę… weszliśmy na badanie i słyszmy jakieś piski. Coś piszczy i piszczy… patrzymy na pana partnera, a on czerwony jak burak mówi, że on prezent przyniósł i z kieszeni wyciąga gryzonia - wspomina położna. - Pani wstała i powiedziała, że ma jechać do domu i włożyć go do klatki, na co usłyszeliśmy, że nie kupił klatki, jest tylko chomik. Wigilia, 19:30 - dodaje.
3. Ojcowie na porodówkach
Położna przyznaje, że nie tylko od święta przyszli ojcowie popisują się wrodzoną "odpowiedzialnością". Nagminnie widuje mężczyzn, którzy podczas porodu korzystają z komórek - oglądają filmy, grają w gry, tak jakby nic się nie działo.
- Co drugi ma odpalonego Netflixa albo przynosi pada i zaczyna grać do momentu, aż partnerka się nie wścieknie albo dopóki rozwarcie nie przekroczy sześciu centymetrów (wtedy ten ból znacząco przybiera na sile) - tłumaczy pani Basia. - Jedna pacjentka zrzuciła mężowi laptopa z kolan i kazała się wynosić. Laptopa nie uratowali, związek tak. Wrócił i pomógł - dodaje.
Niektóre związki przechodzą prawdziwe próby na porodówkach. Zwłaszcza kiedy poza zapewnieniem sobie rozrywki panowie dbają nie o komfort rodzących partnerek, a swoje głodne brzuszki.
- Ludzie myślą, że porodówka to restauracja. Pan zamówił pizzę. Poród w pełni, pani prze, 8 cm rozwarcia, a on, że pizza przyjechała. Jak się na niego wydarła! Głodował, nie zszedł. Powiedział dostawcy, że może ją zjeść, bo "stara rodzi i ma humorki". Takiego "plaskacza" dawno nie słyszałam. Nawet na izbie go słyszeli. Zacisnął zęby i został z czerwoną ręką na twarzy - mówi.
Nie da się ukryć, że poród to bardzo trudne i pełne emocji doświadczenie, a kiedy wypada w okresie świątecznym, całej rodzinie towarzyszy dodatkowy stres… tak jakby same w sobie święta były za mało stresujące.
A czy wy macie świąteczne wspomnienia z porodówek? Koniecznie podzielcie się w komentarzu!
Maria Krasicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl