Szykowali się do in vitro, gdy nagle zaszła w ciążę. Wtedy przyszła diagnoza
Diagnoza, którą para otrzymała w 20. tygodniu ciąży, sprawiła, że czuli, jakby ich świat się zawalił. Rodzice byli pewni, że takie choroby nie spotykają dzieci, tylko osoby starsze. Stan maluszka był na tyle poważny, że wymagał operacji już po godzinie od narodzin. Dziś mała Alba ma już sześć lat, a jej rodzice dzielą się tą historią, by dodać otuchy innym.
1. Wyczekana ciąża
Alejandra Garcia oraz jej partner Daniel Butler z Wielkiej Brytanii planowali powiększenie rodziny przy pomocy metody in vitro. Mieli już dwójkę dzieci, ale starania o trzecie maleństwo były bezskuteczne. W końcu kobieta zaszła w ciążę w naturalny sposób, co było ogromnym zaskoczeniem.
- Moja ciąża przebiegała bardzo dobrze aż do 20. tygodnia ciąży, gdy lekarz podczas USG stwierdził, że nie widzi serca płodu - opowiada Alejandra w rozmowie z "The Sun".
Po dokładnych badaniach potwierdziło się najgorsze. Diagnoza: wrodzona wada serca. U dziecka doszło do tzw. przełożenia dużych naczyń lub przełożenia wielkich pni tętniczych. Stan ten określa się skrótem TGA. O takich dzieciach mówi się potocznie, że roczą się z "odwróconym sercem".
2. Wrodzona wada serca
Przełożenie dużych naczyń to ciężka wada serca polegająca na nieprawidłowym połączeniu komór. Dzieje się tak, gdy dwa główne naczynia krwionośne zamieniają się miejscami. Chodzi o aortę transportującą krew z serca do całego ciała oraz tętnicę płucną doprowadzającą krew do płuc, by pobrać tlen. Łączą się one z różnymi częściami serca, co może doprowadzić do niewydolności lub śmierci. Choroba ta stanowi od 5 do 7 proc. wszystkich wrodzonych wad serca.
- Po prostu płakałam i nie przyjmowałam do wiadomości tego, co mówiono. Pamiętam tylko, jak mówili, że stan córki można wyleczyć, ale będzie potrzebowała operacji - opowiada kobieta.
- Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Myślałam, że tylko starsi ludzie mają takie problemy z sercem - dodaje.
3. Natychmiastowa operacja
Lekarze stwierdzili, że mała Alba musi być zoperowana od razu po narodzeniu. Wykonano cesarskie cięcie, a dziecko przetransportowano karetką do szpitala. Mama nie mogła pojechać wraz z noworodkiem. Jednocześnie usłyszała, że istnieje duże ryzyko, że maleństwo nie przeżyje.
Operacja odbyła się zaledwie godzinę po porodzie i dzięki niej mała Alba przeżyła. W ósmym dniu życia maleństwo miała kolejną operację na otwartym sercu. Trwała ponad dziewięć godzin. Niestety doszło do powikłań. Wokół płuc pojawił się płyn i Alba nie mogła oddychać.
- W czasie leczenia Alby mieszkaliśmy w szpitalu przez pięć i pół miesiąca. Mimo że personel był cudowny, to było to dla nas niezwykle trudne - opowiada Alejandra.
Dziś Alba ma 6 lat. Choć nadal znajduje się pod opieką lekarską, jest pogodnym i radosnym dzieckiem. W najbliższych latach będzie musiała przejść kolejną operację, ponieważ doszło u niej do zwężenia zastawki płucnej.
Rodzice są dobrej myśli i czują wdzięczność za dotychczasowe leczenie.
- Jesteśmy bardzo wdzięczni za leczenie, jakie otrzymała i wiemy, że bez nowoczesnej nauki i badań BHF ratujących życie, naszej Alby nie byłoby tutaj - mówią.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl