Trwa ładowanie...

Miała ponad sto nowotworów. Zajęty był każdy organ

 Karolina Rozmus
Karolina Rozmus 28.08.2022 11:14
Lekarze nie dawali rodzicom nadziei
Lekarze nie dawali rodzicom nadziei (Facebook)

Choć guzy w ciele nowo narodzonej dziewczynki należały do nowotworów łagodnych, to lekarze nie dawali rodzicom nadziei. Powiedzieli wprost, że choroba dziecka jest tak rzadka, że należy przygotować się na najgorsze. Dziś dziewczynka ma półtora roku i ani jednego guza.

Za każdy dzień leczenia otrzymywała jeden szklany koralik. Ma ich niemal tysiąc
Za każdy dzień leczenia otrzymywała jeden szklany koralik. Ma ich niemal tysiąc (Facebook)

1. Lekarze nie dawali jej szans

37-letnia Katie i jej 39-letni mąż Simon nie byli przygotowani na taką diagnozę. Badania obrazowe wykazały, że mała Rachael Young cierpi na rzadką chorobę – dziecięcą włókniakowatość.

Miofibromatoza sprawia, że w skórze, mięśniach, kościach, a nawet w sercu czy w jamie brzusznej tworzą się guzy. Choć mają charakter łagodny, to ich rozrastanie się może uszkadzać narządy.

- To był dla nas ogromny szok – wspomina Katie i podkreśla, że jej ciąża była zdrowa, więc młodzi rodzice nie sądzili, że ich dziecko może być tak ciężko chore.

- Lekarz powiedział, że w trwającej 40 lat karierze nigdy z czymś takim się nie spotkał. Medycy nie wiedzieli, czy będą w stanie leczyć Rachael, ponieważ nie mieli pacjentów, z którymi mogliby ją porównać. To był dla niej taki ponury początek – relacjonuje kobieta.

2. Pierwsza chemioterapia w wieku dwóch tygodni

Rodzice wspominają, że lekarze naliczyli ponad 100 zmian nowotworowych. Niektóre były małe, inne mierzyły ponad jeden centymetr. Te umiejscowione w sercu spowodowały stan zapalny.

Mała Rachael została poddana leczeniu eksperymentalnemu dzięki udziałowi w programie badawczym – w wieku zaledwie dwóch tygodni przeszła pierwszą rundę chemioterapii. Leczenie zakończyło się po 18 miesiącach. To był ciężki czas dla dziewczynki, a także jej rodziny, w tym starszego syna Katie i Simona.

- Ciągle wymiotowała po chemioterapii, miała też wiele infekcji. Musiała być karmiona przez rurkę. Rodzinie było ciężko się rozstać, a Henry strasznie za nią tęsknił. Po prostu chciał mieć w domu swoją młodszą siostrę – opowiada kobieta.

Lekarze nie byli w stanie przewidzieć, jak potoczy się leczenie oraz jaki będzie jego rezultat. Kiedy okazało się, że wszystkie guzy zniknęły, medycy byli w nie mniejszym szoku niż rodzice dziecka.

- Jesteśmy bardzo dumni z Rachael. Przeszła przez każdy etap leczenia, wykazując się ogromną odwagą. Od wieku zaledwie dwóch tygodni walczyła o życie – przyznaje Katie.

Mała pacjentka szpitala jest zdrowa i z pewnością po żmudnym leczeniu nie pozostaną jej nawet wspomnienia. Ma jednak pewną osobliwą pamiątkę: Rachael za każdą rundę chemioterapii otrzymywała od personelu szpitala jeden szklany koralik na dowód jej ogromnej odwagi. Dziś ma ich niemal tysiąc.

Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze