Dziecko skarżyło się na ból szyi. Lekarze odesłali je do domu
Tia miała zaledwie cztery lata, kiedy jej rodzice usłyszeli okrutną diagnozę. Dziecko było chore na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Lekarze długo ignorwali objawy, dlatego teraz rodzina opowiada o tym, co przeszła, by uwrażliwić innych na symptomy, które mogą wskazywać na groźną chorobę.
1. "Coś jest ze mną nie tak"
Tia była pogodnym i zdrowym dzieckiem. Tak jak inne maluchy lubiła się bawić i spędzała dużo czasu na świeżym powietrzu. Nie trzymały się jej nawet zwykłe infekcje, ale pewnego dnia, gdy była w przedszkolu, po prostu gorzej się poczuła. Dziecko miało podwyższoną temperaturę i wspominało o bólu szyi. Nie chciało się bawić i nie miało apetytu. To był rok 2017, a Tia miała wtedy cztery lata.
Przez kolejnych sześć tygodni rodzice jeździli od lekarza do lekarza. Ci jednak odsyłali ich do domu. Trafiali też na oddział ratunkowy, ale nikt nie był w stanie stwierdzić, skąd nagłe pogorszenie samopoczucia u dziecka. W czerwcu 2017 roku dziewczynka powiedziała wprost:
- Mamusiu, naprawdę myślę, że muszę jechać do szpitala. Coś jest ze mną nie tak - dodała.
2. Ostra białaczka limfoblastyczna
Kobieta ponownie udała się z dzieckiem do lekarza, który zlecił badania krwi. Dziewczynkę i jej mamę odesłano do domu, ale tego samego popołudnia poproszono je o powrót do szpitala. Postawiono diagnozę: ostra białaczka limfoblastyczna. Dziecko trafiło do szpitala w Londynie.
Tam zaplanowano dwuletnie leczenie, które rozpoczynało się półroczną chemioterapią. Rodzice kursowali między szpitalem a domem, gdzie czekał na nich młodszy syn. Tak funkcjonowali przez dwa lata. Po zakończeniu leczenia próbowali wrócić do pozorów normalności.
Niestety szczęście nie trwało długo, bo już po roku, ośmioletnia wówczas Tia zaczęła odczuwać ból pleców. Okazało się, że doszło do nawrotu choroby. Dziewczynka była jednak silna. Kiedy rodzice poinformowali ją, że musi przyjmować więcej leków i powrócić do chemioterapii, odpowiedziała:
- Nie ma problemu.
Kolejny rok to immunoterapia i chemioterapia. Niestety nowotwór wrócił po raz trzeci, rozprzestrzeniając się tym razem na rdzeń kręgowy. Wtedy do rodziców dotarło, że mogą stracić dziecko. Szanse na przeżycie dawał przeszczep szpiku kostnego. Lekarze mówili o 20 proc. szans na przeżycie.
3. Przeszczep szpiku kostnego
W grudniu 2022 roku przeszczepiono dziecku szpik kostny. Dziewczynka musiała przebywać w izolacji i być cały czas pod opieką pielęgniarek. W szpitalu spędziła także Boże Narodzenie. Na szczęście po kilku miesiącach została wypisana do domu. Dziś Tia ma 11 lat i pomimo dotychczasowych przeszkód stara się być szczęśliwa. Wróciła do szkoły i spotyka się z rówieśnikami. Jeśli jej organizm zaakceptuje przeszczep, to będzie mogła odstawić chociaż część leków.
Tia wraz z rodzicami stworzyła podcast "Me and Mini Me", który jest dla nich rodzajem terapii. Opowiadają w nim o rodzicielstwie i chorobach nowotworowych u dzieci.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl