Mama myślała, że to tylko katar. Dziecko trzeba było wprowadzić w śpiączkę
Dwumiesięczna Hazel nagle dostała kataru. Jej mama myślała wtedy, że dziewczynka złapała zwykłą infekcję. Niestety, wkrótce dziecko zaczęło wiotczeć i stało się ospałe. Konieczna była szybka pomoc lekarska.
1. Najpierw pojawił się katar
Malutka Hazel miała zaledwie dwa miesiące, gdy Katherine Kieran, jej mama, zauważyła, że dziewczynka ma katar. Kobieta położyła córeczkę spać. Gdy dziecko się obudziło, Katherine zorientowała się, że coś jest nie tak.
- Była ospała i nie reagowała, wręcz wiotczała. Natychmiast zabraliśmy ją do szpitala, gdzie została przewieziona na intensywną terapię - opowiada kobieta dla portalu 7news.com.
Na miejscu okazało się, że Hazel zaraziła się syncytialnym wirusem oddechowym (RSV). Ma on zazwyczaj łagodny przebieg u dorosłych, jednak dla niemowląt i osób starszych może być niezwykle niebezpieczny.
Jego objawy najczęściej przypominają przeziębienie. Pojawia się katar, suchy kaszel, czasem też podwyższona temperatura nieprzekraczająca 38°C. Po kilku dniach kaszel staje się mokry, a dziecko robi się płaczliwe i rozdrażnione. Traci też apetyt. Z czasem zaczynają się u niego duszności i problemy z oddychaniem. Wokół ust dziecka można zaobserwować pianę i zasinienie.
Wirus RSV jest szczególnie niebezpieczny dla dzieci do lat dwóch. Rozprzestrzenia się drogą kropelkową. Globalny roczny wskaźnik hospitalizacji z jego powodu na 1000 przypadków wynosi 4,4 wśród dzieci do lat pięciu, 20 wśród maluchów poniżej sześciu miesięcy i 63,9 u wcześniaków poniżej pierwszego roku życia.
2. Dziewczynka w śpiączce
Tętno Hazel w szpitalu nagle zaczęło spadać. Mama dziewczynki wspomina, że maszyny monitorujące stan dziecka uruchomiły alarm na całym oddziale. Ona i jej partner czuli się wówczas całkowicie bezsilni.
- Staliśmy tam całkowicie bezradni i przerażeni, gdy zespół medyczny wkroczył, by ją reanimować - wspomina.
Moment, gdy medycy reanimowali Hazel, Katherine wspomina jako czas w zwolnionym tempie. Kobieta miała wrażenie, że to, co się dzieje, nie może być prawdą.
To jednak nie był koniec koszmaru. Dziewczynkę wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej, by jej organizm mógł zwalczyć wirusa. W międzyczasie Hazel przewieziono do innego szpitala, w którym przez osiem dni była zaintubowana.
- Teraz wiem, że to powszechny wirus. Wiele dzieci przechodzi go łagodnie, ale dla Hazel RSV oznaczał śpiączkę, zapadnięcie się płuca, transfuzję krwi, leczenie i niezliczone inwazyjne badania krwi - opowiada mama dziewczynki.
Przyznaje, że nigdy wcześniej nie słyszała o wirusie RSV. Teraz przestrzega innych rodziców i radzi, by słuchać swojego instynktu, gdy u dziecka pojawią się niepokojące objawy.
Obecnie Hazel ma trzy latka i jest zdrową dziewczynką. Jej mama przyznaje, że zwalczyła wirusa dzięki świetnej opiece lekarzy w szpitalu.
Australijski portal 7news.com.au przytacza słowa doktora Michaela Mrozinskiego, który powiedział, że rodzicom trudno jest odróżnić zwykłe przeziębienie od RSV, chyba że zostanie wykonany wymaz z jamy nosowo-gardłowej.
Ekspert zaleca, by jeśli dziecko mające mniej niż dwa latka jest chore, a po trzech lub czterech dniach objawy przeziębienia nie zmniejszają się, lepiej skonsultować się z lekarzem. Radzi też, by zwracać uwagę na to, jak maluch oddycha - ponad 40 lub 50 oddechów na minutę powinno wzbudzić czujność.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl