Musiała rodzić na szpitalnym korytarzu. Fotografka wszystko uwieczniła
Jes Hogan jest mamą sześciorga dzieci: pięciu dziewczynek i najmłodszego chłopca. Z każdym z jej porodów wiąże się jakaś historia, jednak to ostatni sprawił, że o rodzinie usłyszał cały świat. Wszystko za sprawą niezwykłych zdjęć, które stały się wiralem. Widać na nich bowiem jak kobieta rodzi na środku korytarza szpitalnego.
1. Skurcze przepowiadające poród
Wieczorem 18 lipca 2017 roku Jes Hogan poczuła pierwsze skurcze porodowe. Nie był to jej pierwszy poród, więc miała świadomość, że do przyjścia dziecka na świat ma jeszcze trochę czasu. Do szpitala udała się dopiero następnego dnia rano.
Jednak na miejscu okazało się, że skurcze zaczęły ustępować, a Jes spokojnie wróciła do domu z zamiarem stymulacji kolejnych. Dlatego też wraz z mężem i pięcioma córkami chodzili na spacery, czy basen.
- Traciłam wiarę w moją zdolność określenia, kiedy faktycznie będę rodzić - przyznała Jes. - Zapewniałam się jednak, że będę wiedziała, kiedy nadejdzie czas. W końcu to było moje szóste dziecko. Powinnam przecież wiedzieć takie rzeczy, prawda? - dodała.
24 lipca około godziny 1. w nocy kobietę obudził bardzo długi i bolesny skurcz. Wraz z nim przyszła pewność, że poród zaraz rozpocznie się na dobre. Jes nie miała już wątpliwości. Natychmiast obudziła swojego męża Travisa.
2. Organizacja akcji porodowej
Kiedy mężczyzna pomógł żonie wstać z łóżka, odeszły jej wody. Jes była przerażona, że nie zdążą dojechać do szpitala i dziecko urodzi się w domu. Travis jednak nie dał za wygraną i zrobił wszystko, by dostarczyć żonę na miejsce.
- Wszystko działo się za szybko. Nie mieliśmy dużo czasu - wspominała Jes. - Travis załadował moje torby i podjechał samochodem pod same drzwi. Zdążył nawet zadzwonić do mojej matki, by jak najszybciej przyjechała do dziewczynek. Jego poziom przygotowania i spokój, który w sobie miał, wciąż mnie zachwycają - dodała.
Kiedy byli już w samochodzie, Travis powiedział żonie, by zadzwoniła do szpitala, informując, że są w drodze, a także do ich zaprzyjaźnionej fotografki, Tammy Karin, żeby przyjechała. Mimo późnej godziny kobieta dotarła na miejsce w kilkanaście minut z całym sprzętem. Para marzyła o tym, by mieć pamiątkę z każdego porodu swoich dzieci.
3. Błyskawiczny poród na korytarzu
Kolejne etapy porodu były już bardzo błyskawiczne. Travis i Tammy wołali o pomoc, prowadząc półprzytomną z bólu Jes. Zdążyli przejść fragment korytarza i minąć drzwi na oddział, kiedy kobieta wyszeptała tylko: "On tu jest".
- Potem automatycznie zaczęłam zdejmować spodnie, ponieważ czułam, jak moje ciało wypycha główkę dziecka. Sięgnęłam w dół i poczułam, że trzymam ją w dłoni - przyznała Jes.
Travis złapał dziecko, a pielęgniarki zaalarmowane przez Tammy delikatnie położyły Jes na podłodze. Po 25 minutach od pęknięcia worka owodniowego mały Max był już w objęciach dzielnej mamy.
- Pielęgniarki były niesamowite, mój mąż też - powiedziała Jes. - To zupełnie nie było to, co planowałem, ale skończyło się wspaniale, bez żadnej interwencji, dziecko urodziło się zdrowe i otrzymaliśmy ogrom wsparcia. Poza tym dzięki Tammy mamy wspaniałą pamiątkę z tego wydarzenia. Nie moglibyśmy być szczęśliwsi - dodała.
Mimo że od porodu minęło już pięć lat, zdjęcia wykonane przez Tammy Karin dalej krążą po mediach społecznościowych i wprawiają w zachwyt internautów.
Maria Krasicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl