Lekarz śmiał się, gdy poprosiła o skierowanie do specjalisty. Młoda mama zrobiła prywatne badania za pożyczone pieniądze. "Umarłabym w ciągu dziewięciu miesięcy"
Młoda kobieta, mama dwójki maluchów zaobserwowała u siebie niepokojące krwawienia, ale jej lekarz uważał, że nie świadczy to o niczym niepokojącym. Nie została też skierowana na cytologię z uwagi na młody wiek, wykluczający zdaniem lekarzy, nowotwór. Kobieta nie odpuściła – wykonała badania prywatnie i dowiedziała się, że cierpi na nowotwór w zaawansowanym stadium.
1. Lekarz uważał, że winna jest wkładka antykoncepcyjna
Jody Oxley z Doncaster miała 22 lata, gdy zaobserwowała krwawienia międzymiesiączkowe. Początkowo je bagatelizowała, sądząc, że to skutek zaburzeń hormonalnych po urodzeniu dziecka lub wkładki antykoncepcyjnej. Gdy jednak objawy się nasiliły, a u kobiety pojawiły się krwotoki, Jody udała się do lekarza.
Ten odmówił skierowania jej na badania, a gdy Jody zasugerowała nowotwór, lekarz się zaśmiał. Zbagatelizował dolegliwości Brytyjki, mówiąc, że to na pewno wina wkładki. Mimo to skierował młodą kobietę na USG. Wyniki nie były jednoznaczne.
- Bolało mnie, mocno krwawiłam, a upławy się nasilały, więc najwyraźniej coś było ze mną nie tak – opowiada w rozmowie z "Fabulous Digital" i dodaje: - Mój lekarz ogólny powiedział po prostu, że nic nie wskazuje na to, że powinien skierować mnie do specjalisty, a ja byłam za młoda na badanie cytologiczne.
W Wielkiej Brytanii bowiem badania cytologiczne nie są dostępne dla kobiet poniżej 25. roku życia. Dlatego też młoda matka postanowiła wykonać cytologię prywatnie.
2. "Umarłabym w ciągu sześciu do dziewięciu miesięcy"
Udała się do specjalistycznej kliniki z pożyczonymi od matki pieniędzmi na badania. Lekarz na początku również zbagatelizował dolegliwości Jody, ale po badaniu szybko zmienił zdanie.
- Jego milczenie było bardziej wymowne niż tysiąc słów. Pielęgniarka w gabinecie zaczęła płakać, tak jak ja, a kiedy Andy [mąż Jody, przyp.red.] wszedł, on też zaczął płakać – relacjonuje Jody.
Wyniki nie pozostawiały złudzeń: rak szyjki macicy w zaawansowanym stadium.
- Miałam miejscowo zaawansowanego raka szyjki macicy w stadium 2B i guz o średnicy 5,6 cm na szyjce macicy – wspomina i podkreśla: - Lekarz powiedział, że gdybym nie została zdiagnozowana i nie zaczęła leczenia, umarłabym w ciągu sześciu do dziewięciu miesięcy.
3. Każdy dzień to kolejny sukces
Jody przeszła chemioterapię, ale to okazało się niewystarczające – konieczna była histerektomia, czyli zabieg całkowitego usunięcia macicy.
- Całe doświadczenie zmieniło moją perspektywę i uświadomiło mi, jak cenne jest życie – przyznaje. Choć operację przeszła w 2018 roku, nadal każde kontrolne badanie uświadamia jej, że w jednej chwili jej życie może ponownie wykonać woltę. Jednocześnie wie, że każdy dzień to nowa okazja do tego, by świętować.
Jody przyznaje, że chce walczyć o większą świadomość kobiet na temat raka szyjki macicy i konieczności wykonywania badań, gdy tylko pojawią się niepokojące objawy.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl