Po wizycie w zoo zobaczyła znamię. Dziecko było w śmiertelnym niebezpieczeństwie
Skaleczenia u dzieci to norma. Maluchy mają nieposkromione pokłady energii i wszędzie ich pełno. Nic więc dziwnego, że otarcia, siniaki i zadrapania zdarzają się bardzo często. Trzeba być jednak uważnym, bo czasem drobne skaleczenie może stworzyć śmiertelne niebezpieczeństwo.
1. Nietypowa zmiana skórna
Pewna mama postanowiła podzielić się swoją historią. Wysłała ją do ratowniczek medycznych, które prowadzą edukacyjną stronę i kanały w social mediach pt. "TinyHeartsEducation". Początkowo wahała się, czy to zrobić, ale jej dylematy zostały rozwiane przez męża. W końcu takie zagrożenie może spotkać każdego malucha.
"Wahałam się, czy to opublikować, ale mój mąż powiedział, że gdyby nie to, że spotkało nas to bezpośrednio, nie zdawałby sobie sprawy z zagrożenia. Myślę, że inni rodzice, też mogą nie wiedzieć" - napisała mama.
Z posta dowiadujemy się, co tak naprawdę się wydarzyło. Kobieta udała się wraz z całą rodziną do zoo. To miał być miły, rodzinny wypad. W pewnym momencie jedno z jej dzieci przewróciło się i skaleczyło. Rodzice ośmiolatka pomogli mu umyć ręcę, a po powrocie z wycieczki dodatkowo oczyścili ranki, które powstały na skutek upadku.
Skaleczenia nie wyglądały podejrzanie. Nie sączyła się z nich wydzielina i nie było widać oznak infekcji. Mamę zaniepokoiła jednak jedna rzecz. Wzdłuż żył dziecka pojawiło się zaczerwienienie.
Kobieta od razu skonsultowała się z lekarzem. Zalecił, aby jak najszybciej udała się z dzieckiem do szpitala.
2. Skaleczenie a sepsa
W placówce szpitalnej okazało się, że czerwona kreska, która pojawiła się na ręku dziecka, oznacza śmiertelne zagrożenie. W organizmie ośmiolatka zaczęła bowiem rozwijać się sepsa, nazywana również posocznicą.
Sepsa to powikłanie zakażenia wirusowego bądź bakteryjnego, które zagraża życiu. W takiej sytuacji liczy się czas.
"To jest zakażenie krwi. Nie można z tym poczekać do poniedziałku" - pisze mama ośmioletniego chłopca, zwracając uwagę internautom, by nie bagatelizowali pierwszych objawów. "Trzeba jak najszybciej reagować, ponieważ konsekwencje mogłyby być tragiczne" - dodaje.
Początkowe objawy sepsy są nieswoiste i mogą przypominać objawy grypopodobne. Pojawia się gorączka, osłabienie, bóle mięśni i gardła, a także przyspieszone bicie serca. Przebieg sepsy trzeba zahamować jak najszybciej. Liczy się każda godzina. Sepsa działa bowiem jak błyskawica, niszczy naczynia krwionośne i prowadzi do zatorów.
Na szczęście ta historia skończyła się dobrze. Chłopiec dostał antybiotyki, na które dobrze zareagował. Jest to jednak lekcja dla innych, aby nie lekceważyć niepokojących objawów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl