Wnieśli chorego Rayyana na Rysy, żeby nagłośnić zbiórkę pieniędzy
Rayyan Szczepanik pochodzi z Częstochowy i kocha Tatry. Był już w tamtejszych dolinach, wjechał z mamą na Kasprowy Wierch. Niestety, jego stan zdrowia nie pozwala na to, by wspinał się na szczyty. Chłopiec cierpi na wrodzony brak kości piszczelowej i brak stanu kolanowego oraz wrodzoną wadę kręgosłupa. Jednak w spełnieniu marzenia pomogli chłopcu górale. Chcieli tym samym nagłośnić zbiórkę pieniędzy na drugą bardzo pilną operację Rayyana w USA.
1. Historia Rayyana
Rayyan urodził się w 2013 roku. W czasie ciąży badania nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Dlatego widok chłopca z deformacją nóżki i stópki był dla matki szokiem. Natychmiast wraz z rodziną zaczęli szukać informacji na ten temat.
- Niestety, nikt nie potrafił postawić trafnej diagnozy. Dopiero po licznych badaniach lekarze stwierdzili, że syn cierpi na Tibial Hemimelię, czyli wrodzony brak kości piszczelowej. I zasugerowali amputację – wspomina Olga Szczepaniak, mama Rayyana.
Dla mamy chłopca nie było jednak o tym mowy. Przeszukała internet i znalazła informacje o klinice dr. Paleya w Stanach Zjednoczonych.
- Szybko napisałam maila z zapytaniem o podjęcie się leczenia i doktor się zgodził. Polecieliśmy na konsultacje i uruchomiliśmy zbiórkę na siepomaga.pl, ale w międzyczasie napisałam pismo do Narodowego Funduszu Zdrowia, który zgodził się pokryć koszty leczenia. To było jak wybawienie – opowiada kobieta.
W 2015 roku Rayyan przeszedł pierwsze 3 poważne operacje w USA. Pieniądze zebrane w czasie zbiórki zostały wydane na koszty okołomedyczne.
Od rozpoczęcia leczenia minęło już jednak 5 lat, a chłopiec nadal cierpi. Kolejna operacja potrzebna jest natychmiast, ponieważ u 7-latka zdiagnozowano także poważną wadę kręgosłupa, reoperacji potrzebuje także noga.
- Boję się, co powie dr Paley, do którego mamy jechać jeszcze w październiku. Obawiam się, że zaleci amputację – denerwuje się Olga Szczepaniak.
2. Górska wyprawa
Ratunkiem jest ponowne leczenie w Stanach. Na to potrzebne są jednak pieniądze. Na koncie Rayyana brakuje jeszcze ponad 570 tys. zł. I to właśnie w ich zebraniu miała pomóc górska wyprawa, którą pomogli zorganizować Krzysztof Drabik i góralscy podróżnicy: Dariusz Pachut i Łukasz Rajba - bloger. Wraz z całą ekipą góralskich sportowców Rober Cyrwus, Marcin Kalata, Łukasz Jarosz, Wojtek Machnik oraz 16-letni Szymon Warsz, wnosili Rayyana na szczyt Rysów.
- Organizacja trwała kilka tygodni, ale wszystko poszło sprawnie. Rayyan przeszedł nawet samodzielnie odcinek pomiędzy Morskim Okiem a przystankiem przy charakterystycznym kamieniu niedaleko podejścia pod Czarny Staw – relacjonuje mama chłopca.
- Później wsadziliśmy go w nosidło i górale nieśli go na sam szczyt. Syn był bardzo przejęty i z niecierpliwością czekał na tę wyprawę. Denerwował się nią troszkę, ale opowiadał mi, że widoki były super. Po drodze widział też jakiegoś ptaka i bardzo go to zaciekawiło. Ja niestety zostałam przy Czarnym Stawie, dalej nie dałam rady kondycyjnie, ale syn był w bardzo dobrych rękach, ciepło ubrany oraz zaopatrzony w ciepłe napoje i jedzenie – tłumaczy Olga Szczepaniak.
Zbiórka na drugą operację Rayyana trwa już 2 lata. Do 5 listopada 2020 roku potrzeba jest zebrać ponad pół miliona złotych. Pieniądze wpłacać można na konto zbiórki Rayyanka za pośrednictwem siepomaga.pl.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl