Naprotechnologia alternatywą dla in vitro?
Ministerstwo Zdrowia zrezygnowało z finansowania metody in vitro. Zamiast tego parom, które mają problemy z poczęciem, proponuje naprotechnologię. Pozytywnie o tej metodzie wypowiedziała się aktorka Małgorzata Kożuchowska, która twierdzi, że właśnie naprotechnologia pomogła jej zajść w ciążę. Co się kryje pod tym terminem? Czy może być alternatywą dla in vitro?
Co to jest naprotechnologia?
Naprotechnologia to metoda naturalnej prokreacji, którą wykorzystuje się do leczenie niepłodności. Bywa określana mianem alternatywy dla in vitro, jednak specjaliści ostrożnie podchodzą do takiego sformułowania.
Tak naprawdę naprotechnologia polega na bardzo dokładnej obserwacji cyklu miesięcznego kobiety. Służy do tego model Creightona, dzięki któremu można określić dni płodne i niepłodne. Kobiety korzystające z naprotechnologii codziennie dokładnie obserwują swój organizm. Notują ilość i rodzaj śluzu, temperaturę oraz ogólne samopoczucie. Poza tym należy zwracać uwagę na pojawianie się innych wydzielin z pochwy, intensywność krwawień miesiączkowych, długość cyklu.
Obserwacje mogą trwać nawet kilka miesięcy. Po tym czasie para zgłasza się do lekarza, który zleca wykonanie badań hormonalnych oraz USG. Specjalista może wtedy postawić diagnozę i zalecić odpowiednie leczenie.
Siła natury
Zwolennicy naprotechnologii twierdzą, że metoda jest bardzo skuteczna, a przy tym nieinwazyjna. Dokładne obserwacje pozwalają wielu parom dostrzec, co uniemożliwia im poczęcie upragnionego potomka. Po analizie zebranych danych często okazuje się, że problemy z zapłodnieniem wynikają ze stylu życia, czyli np. niezdrowej diety, braku aktywności fizycznej, stresu, używek.
Skuteczność naprotechnologii szacuje się na 97 proc. Warto jednak podkreślić, że nie chodzi o liczbę ciąż, do jakich doszło dzięki tej metodzie. Tak wysoki współczynnik skuteczności dotyczy trafności diagnozy. Lekarz może stwierdzić, w czym leży problem danej pary, ale zwykle konieczne jest podjęcie dalszego leczenia. Najczęściej jest to terapia hormonalna, leczenie ginekologiczne lub chirurgiczne. W przypadku niektórych par rzeczywiście wystarczy zmienić styl życia, by doczekać się narodzin dziecka.
Naprotechnologia a in vitro
Minister zdrowia, Konstanty Radziwiłł zadecydował, że narodowy program prokreacyjny zastąpi dotychczas finansowane in vitro. Podstawą ma być refundowanie naprotechnologii. Ginekolog dr Beata Sterlińska-Tulimowska uważa, że część osób na pewno skorzysta z tego rozwiązania. - Kliniki niepłodności powinny leczyć niepłodność, a najważniejsza jest diagnostyka. Nie wszystkie pacjentki wymagają zapłodnienia in vitro, dlatego powinny mieć możliwość wyboru. Jednak naprotechnologii nie można uznać za metodę leczenia niepłodności - mówi ginekolog.
Dr Beata Sterlińska-Tulimowska podkreśla, że dla części par jedynym rozwiązaniem jest zapłodnienie in vitro. W takich przypadkach powinny mieć dostęp również do tej metody.
Nie zawsze skuteczna
Należy wiedzieć, że naprotechnologia najlepiej sprawdza się w przypadku kobiet, które mają zaburzenia cyklu miesiączkowego. Metoda nie będzie skuteczna przy poważniejszych zaburzeniach płodności. Nie sprawdzi się u par, u których problemy z zajściem w ciążę mają podłoże genetyczne, a także u kobiet i mężczyzn cierpiących na defekty anatomiczne uniemożliwiające zapłodnienie. Naprotechnologia nie pomoże również kobietom, u których na skutek endometriozy doszło do poważnych zmian. Ta metoda prokreacyjna nie jest również skuteczna w przypadku zaburzeń płodności u mężczyzn, np. przy zakłóceniu funkcji nabłonka plemnikotwórczego.