"Uniwersalny dawca". Taką krew ma tylko 6 proc. populacji

Historia dotycząca oznaczania grup krwi sięga 1901 roku. To właśnie wtedy austriacki lekarz Karl Landsteiner dokonał wielkiego odkrycia dotyczącego różnic między charakterystyką krwi u różnych osób.

Wprowadzenie oznaczeń funkcjonujących do dzisiaj jest jednak zasługą polskiego lekarza i bakteriologa Ludwika Hirszfelda oraz niemieckiego internisty Emila von Dungerna. Miało to miejsce w 1928 roku. Medycy stworzyli naukę o dziedziczeniu grup krwi i wyodrębnili cztery główne grupy krwi: A, B, AB oraz 0 . Ta ostatnia określana jest jako uniwersalna i najbardziej pożądana.

Przełomem było także odkrycie w 1940 roku czynnika Rh występującego w krwinkach czerwonych, który odgrywa ogromną rolę podczas transfuzji krwi.

Odkrycia tego dokonał wymieniony wcześniej Landsteiner oraz amerykański biolog i hematolog Alexander Wiener. Najbardziej znaczącym antygenem w układzie Rh jest antygen D. Jeśli jest on obecny, człowiek otrzymuje oznaczenie Rh+ (dodatni), a brak antygenu D określa się jako Rh- (ujemny). Należy przy tym pamiętać, że zdecydowana większość populacji posiada czynnik Rh+.

Przetaczanie krwi, określane również transfuzją, może uratować ludzkie życie i zdrowie. Jest bezcenne po wypadkach, krwotokach, a także w przypadku nowotworów układu krwiotwórczego, białaczki czy poważnej niedokrwistości. Najważniejsze podczas transfuzji jest podanie odpowiedniej grupy krwi. W przeciwnym razie może dojść do poważnych konsekwencji, takich jak ostry odczyn hemolityczny.

Najbardziej uniwersalną, a przy tym pożądaną grupą krwi, jest 0 Rh-. Można ją przetoczyć dosłownie każdemu bez zbędnego ryzyka niepowodzenia. Układ odpornościowy nie odrzuci takiej transfuzji, ponieważ nie będzie w stanie wykryć obcych antygenów, co mogłoby mieć miejsce w przypadku innych grup krwi. Niestety grupa 0 Rh- należy do rzadkości. Ma ją tylko 6 proc. światowej populacji. Takie osoby nazywane są uniwersalnymi dawcami.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl