Jestem kobietą. Jestem windykatorką

Ma bazy pełne nazwisk, samochód i grubą teczkę z aktami. Jest windykatorką. Codziennie odwiedza zadłużonych. Są różni - jedni płaczą i się boją, drudzy chcą uciekać. Zdarzyło się nawet, że w mieszkaniu, do którego miała wejść, odbywała się libacja alkoholowa. Nie weszła, bała się o siebie. Edyta Staroń pomimo wszystko lubi swoją pracę. - Dlaczego? Podam prosty przykład. W roku szkolnym mamy wiele uroczystości, na których mama powinna być, bo dzieci czekają. U mnie to wszystko jest razy trzy! Praca pozwala jednak na to, bym była ze swoimi pociechami wtedy, kiedy muszę i chcę - mówi kobieta. Jest windykatorką, ale i matką.

Edyta pracuje w terenie z dłużnikamiEdyta pracuje w terenie z dłużnikami
Źródło zdjęć: © Arch. własne
Magdalena Bury

Chętniej rozmawiają z kobietami

- Tym ludziom jest wstyd. Większość z nich już od dłuższego czasu ma długi. Co z tym robią? Nic. Siedzą zamknięci w swoich domach. Na początku nie chcą nawet otwierać nam drzwi, rozmawiać o swoich problemach. W końcu jednak udaje się przełamać tę pierwszą barierę. I tutaj nam, kobietom jest łatwiej. Przecież chętniej będą rozmawiać z nami niż z jakimś rosłym mężczyzną, prawda? - tak zaczyna swoją opowieść Edyta Staroń.

Ma bazy pełne nazwisk. Nikt nie mówi jej jednak kiedy ma jechać pod wskazany adres. Sama wybiera sobie kilka osób, które odwiedzi. Część z nich widzi po raz pierwszy w życiu. Jak spędza dzień w pracy? W samochodzie i na rozmowach z klientami. Jej teren to powiat hrubieszowski i zamojski.

- Trzeba liczyć się z tym, że taka praca nie zaczyna się o godz. 8:00 i nie kończy o 16:00. Nie jeżdżę przecież do biur, tylko do zwykłych mieszkań i domów. I często nie zastaję tych osób. Też mają swoje życie, pracę – wymienia.

Chyra, Szyc, Kalisz - jak zmieniło ich ojcostwo?

Jak wygląda pierwsza wizyta doradcy terenowego w domu? - Po prostu zaczynam rozmowę. Tłumaczę, w jakiej sprawie zostałam przysłana. Wyjaśniam możliwości spłaty długów. Chcę pomóc – dodaje kobieta. Osoby, do których przyjeżdża po raz pierwszy, nie są o tym wcześniej informowane. Tylko raz na jakiś czas zdarza się, że osoby zadłużone wiedzą o jej przyjeździe.

- I tym ludziom jest łatwiej. Mogą się przygotować do tego spotkania. Większość naszych klientów jednak nie wie, że przyjedziemy. Wtedy to nie jest proste, by spotkać się z taką osobą. Zdarza się, że ktoś musi gdzieś szybko wyjść, albo ktoś idzie do lekarza. Niektórzy też próbują wymigać się od takiej rozmowy, mówiąc że właśnie w tym momencie gdzieś jadą – mówi Edyta.

Czy pukanie do drzwi obcych osób nie jest stresujące? - Z punktu widzenia kobiety - jest. Na początku musiałam mocno nauczyć się ufać innym ludziom i wierzyć w to, że wszyscy są dobrzy. W tym zawodzie pracuję już 5 lat i nigdy nie zdarzyło się żebym się przestraszyła czy zniechęciła. Raz miałam taką sytuację, że w jednym z bloków była libacja. Głośno było już pod budynkiem! Okazało się, że dźwięki wydobywały się z mieszkania, do którego miałam wejść. Nawet tam nie zapukałam. Odeszłam… – dodaje.

Sprawdź również:

Według Edyty ludzie naprawdę są dobrzy. Wspomina klientkę, która mówiła do niej "truskaweczko".-Podczas jednej z rozmów telefonicznych usłyszałam nawet, że urodzinowy torcik od miesiąca czeka na mnie w zamrażalniku! (śmiech) – żartuje.

Kobieta dodaje, że zdarzają się również tacy klienci, którzy dzwonią do niej codziennie. Nie w sprawie zadłużeń. Po prostu chcą porozmawiać. - Jedna z pań kontaktuje się ze mną tylko po to, by zapytać, co słychać u moich dzieci. Pewnie jestem jedną z niewielu osób, z którymi rozmawia – mówi.

Stara się pomóc

Edyta pracuje w KRUK S.A. – największej firmie zarządzającej wierzytelnościami w Europie Centralnej. Jak mówi, jest doradcą terenowym, a nie windykatorem. Jako taki doradca może udzielić klientowi merytorycznego, ale przede wszystkim psychicznego wsparcia.

Często jest pierwszą, a nawet jedyną osobą, która rozmawia z osobami zadłużonymi na tak trudne tematy, jak ich kłopoty finansowe. Do każdej prowadzonej sprawy podchodzi indywidualnie, bo każda z osób, z którymi się spotyka ma inną historię i źródła problemów, które doprowadziły do zadłużenia.

Sprawdź również:

Kobieta codziennie wysłuchuje historii klientów. Często są one smutne, w rozmowach pojawiają się łzy i wstyd. Nierzadko długi to skutek jednej nieprzemyślanej sytuacji w życiu. Ona stara się pomóc. Praca przynosi satysfakcję, gdy okazuje się, że kolejna rodzina wychodzi na finansową prostą. Właśnie dlatego nie zamieniłaby jej na żadną inną. Nie potrzebuje bezpieczeństwa i biurka w gabinecie.

- Najczęściej w ludziach pojawia się strach. Nie wiedzą, jak odpowiadać na zadane przeze mnie pytania. Wyczuwam obawę. I nikomu się nie dziwię. Ze wszystkich stron zasypywani są przecież listami, często się do nich dzwoni. Oni się boją, nie odbierają, nie odpisują. Nie wiedzą, że z takich długów da się wyjść. Poddają się – wymienia.

Osoby zadłużone boją się opinii otoczenia. Nie chcą, by sąsiad czy sąsiadka widzieli, że odwiedza ich windykator. Cieszą się, że auta są nieoznakowane. - Mam takie sytuacje, w których już od progu wyczuwam, że w mieszkaniu jest ktoś, kto nie wie o problemach. Wtedy udaję koleżankę albo mówię, że przyjechałam z paczką. Robię wszystko, by żadna wścibska sąsiadka nie dowiedziała się, po co tak naprawdę przyjechałam – dodaje.

Dłużnikiem może być kiedyś każdy z nas

Czego może nauczyć każdego z nas taka praca? - I ty i ja możemy być kiedyś w takiej samej sytuacji. Wśród nas nie ma osób bez kredytów. Jest w porządku, dopóki mamy pracę. Jeżeli jednak ją stracimy, wszystko zaczyna się walić. Nikt nie pyta się nas skąd weźmiemy pieniądze na kolejną ratę. Mamy je mieć – wyjaśnia.

Są też takie sytuacje, gdy ktoś w rodzinie zachoruje. Jedna z klientek Edyty zaciągnęła trzy kredyty na leczenie chorego męża. Mężczyzna zmarł, a kobieta została z długami, których nie była w stanie sama spłacić. Miała tylko marną emeryturę.

Pomimo stereotypów, Edyta uważa swoją pracę za idealną. Dlaczego? - Podam prosty przykład. W roku szkolnym mamy wiele uroczystości, na których mama powinna być, bo dzieci czekają. U mnie to wszystko jest razy trzy! Praca pozwala jednak na to, bym była ze swoimi pociechami wtedy, kiedy muszę i chcę. Wtedy obskoczę Dzień Matki, a popołudniami pojadę do klientów – śmieje się kobieta.

Nie jest tak, że po przyjeździe od klientów, ona i jej koledzy i koleżanki z pracy siadają przy kuchennym stole w domu i płaczą z powodu nagromadzonych problemów innych osób. Wręcz przeciwnie, nie są przytłoczeni.

- Doceniam to, co mam. Rodzinę, zdrowie, pracę. Przez cały dzień mam kontakt z wieloma poważnymi sytuacjami. A potem wracam do domu i spełniam się jako żona i matka – dodaje Edyta.

Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.

Źródło artykułu: WP Parenting
Wybrane dla Ciebie
Skutki nadmiaru selenu. Jakie są konsekwencje?
Skutki nadmiaru selenu. Jakie są konsekwencje?
Myśleli, że to infekcja ucha. Nastolatek zmarł
Myśleli, że to infekcja ucha. Nastolatek zmarł
Dieta na dobry słuch? Te produkty zmniejszają ryzyko pogorszenia słuchu
Dieta na dobry słuch? Te produkty zmniejszają ryzyko pogorszenia słuchu
Niedobory potasu mogą być groźne. Te objawy powinny zwrócić uwagę
Niedobory potasu mogą być groźne. Te objawy powinny zwrócić uwagę
Ratowniczka ostrzega. Ta przekąska znalazła się na liście niebezpiecznych produktów
Ratowniczka ostrzega. Ta przekąska znalazła się na liście niebezpiecznych produktów
Bosacka szczerze o oleju rzepakowym. "Wybierzmy ten najtańszy"
Bosacka szczerze o oleju rzepakowym. "Wybierzmy ten najtańszy"
"Dzień brudaska" w czasie choroby. Lekarka mówi wprost
"Dzień brudaska" w czasie choroby. Lekarka mówi wprost
Na noc zakładają "słone" skarpetki. Lekarz mówi, czy to ma sens
Na noc zakładają "słone" skarpetki. Lekarz mówi, czy to ma sens
"Fala zakażeń". Pediatra o tajemniczym wirusie
"Fala zakażeń". Pediatra o tajemniczym wirusie
Domowy truciciel. "Natychmiastowy negatywny wpływ na funkcje mózgu"
Domowy truciciel. "Natychmiastowy negatywny wpływ na funkcje mózgu"
Wirusy w natarciu. “Można mieć combo w combo”
Wirusy w natarciu. “Można mieć combo w combo”
Tak wyglądają teraz oddziały pediatryczne. "Kończą się miejsca"
Tak wyglądają teraz oddziały pediatryczne. "Kończą się miejsca"