Mateusz Mortka ma mózgowe porażenie dziecięce. Jego życie to ciągła walka o zdrowie
Gdy prowadziła syna na kolejną operację, szepnęła mu: “Jeśli to dla ciebie zbyt wiele, możesz odejść, o nas się nie martw. Nie bój się… Będę przy tobie”. Mateusz wszystko doskonale zrozumiał, ale mimo cierpienia, nie chce umierać. Walczy o każdy dzień. Możesz pomóc za pośrednictwem zbiórki na siepomaga.pl.
1. 16-letni Mateusz Mortka zmaga się z chorobą
- Nie znam drugiego człowieka o takiej sile. Gdyby to dotknęło mnie, pewnie poddałabym się w połowie drogi. A mój syn nosi to wszystko na swoich wątłych barkach. Nie narzeka, cieszy się każdym dniem. To on jest moją mocą, kiedy tracę nadzieję - pisze Barbara Mortka, mama 16-letniego Mateusza, na portalu siepomaga.
Chłopiec urodził się jako wcześniak. Już wtedy wykryto, że ma dziecięce porażenie mózgowe czterokończynowe i wodogłowie.
- Wykończona porodem, przerażona czekałam, aż wyda z siebie krzyk. Leżałam i nagle zobaczyłam poruszenie wśród lekarzy, którzy spoglądali raz po raz na Mateuszka. W końcu usłyszałam, że zwołują zespół medyczny do ratowania życia. ”On nie oddycha!”. Nagle to do mnie dotarło. Nie mogłam nawet krzyknąć, przez głowę przebiegło mi tysiące myśli. Właśnie wtedy nasza walka zaczęła się na dobre - opowiada Basia Mortka. Dzieciństwo spędził w szpitalu. Leczenie i rehabilitacja przynosiły efekty, gdy nagle rodzina otrzymała kolejny cios. Kiedy Mateusz miał 9 lat zdiagnozowano u niego genetyczną chorobę jelit i musiał przejść operację wyłonienia stomii na jelicie grubym.
Jednocześnie zaczęły się kolejne problemy zdrowotne. Mateusz musiał przejść 5 operacji kręgosłupa, w tym wstawianie i wymiana śrub oraz prętów. Znowu narkoza, cięcia i ta niepewność, czy uda mu się zwyciężyć.
Chłopiec wymaga stałej opieki, ale marzy o odrobinie sprawności i niezależności. Rodzice robią wszystko, aby stworzyć mu namiastkę normalnego dzieciństwa. Pomiędzy szpitalami, kolejnymi zabiegami i rehabilitacją, zabierają Mateusza na wycieczki, aby miał jak najwięcej kontaktu z ludźmi. Chłopiec uczęszcza do szkoły specjalnej, regularnie jeździ też na spotkania ze swoim idolem, Marcinem Gortatem. Niestety wkrótce może stać się to niemożliwe, ponieważ wózek inwalidzki Mateusza zaczyna się psuć.
- Brak wózka może doprowadzić do tego, że mój syn zostanie przykuty do łóżka, nie będzie miał możliwości wyjścia z domu, poznawania świata i ludzi, odkrywania nowych miejsc. Mateusz rośnie, a mimo że waży niewiele, to codzienne czynności, takie jak kąpiele, wstawanie, pionizowanie, stają się dla nas poważnym wyzwaniem. Nie mogę pozwolić, by wszystko, na co pracowaliśmy, przepadło! To był czas wyrzeczeń i ogromnego zaangażowania całej rodziny. Jeśli zabraknie niezbędnego sprzętu rehabilitacyjnego i możliwości uczestnictwa w zajęciach, zrobimy ogromny krok w tył, a nasz świat runie po raz kolejny… Prosimy, pomóżcie, by do tego nie doszło! - błaga mama Mateusza Mortki.
Mateusz zaraża swoją dobrą energią i ciągłym uśmiechem. Ma w sobie ogromną siłę i samozaparcie, aby walczyć każdego dnia ze swoją niepełnosprawnością. Rodzice widzą, że leczenie i rehabilitacja przynoszą pożądane skutki i cieszą ich nawet najmniejsze postępy syna. Chłopiec ma trójkę rodzeństwa. Niestety zarówno on, jak i jego mama, która ciągle czuwa przy dziecku, rzadko widują się z resztą rodziny.
- Wyjście, pożegnania i to rozdarte matczyne serce, które chciałoby być przy każdym z nich to codzienność. Ale muszę walczyć o syna. Mateusz nie zasługuje na wykluczenie. Los zdecydował o jego chorobie, ale to ja i cała nasza rodzina odpowiedzialni jesteśmy za to, co będzie dalej. W tej sytuacji wsparcie to nasza ostatnia deska ratunku. Wierzymy, że dobro wraca - apeluje mama Mateusza.
Pieniądze można wpłacać za pomocą portalu siepomaga, gdzie została utworzona zbiórka na leczenie i rehabilitację Mateusza. Do 27 sierpnia 2019 r. trzeba zebrać prawie 50 tys. zł. Liczy się każda złotówka.